Powyższe stwierdzenie słyszałam chyba tysiąc razy. Głównie od kobiet i dlatego ten tekst piszę przede wszystkim z myślą o nich. Słyszałam bardzo często również: „uczę się angielskiego i nic”, bądź „jestem beztalenciem do języka obcego”. Akurat to zdanie padło niedawno, tuż po tym, jak pomyślałam, że Ewa – moja imienniczka – uczyniła ogromne postępy w nauce angielskiego (Ewo, jeśli to czytasz, wiedz, że naprawdę jestem z Ciebie dumna, a praca z Tobą jest dla mnie ogromną przyjemnością m.in. dzięki Twojej systematyczności i pracy własnej)… Po spotkaniu z Ewą moje myśli zaczęły krążyć wokół poszukiwania odpowiedzi na pytania dlaczego rzesze kobiet mają skłonność do dołowania się bądź deprecjonowania swoich osiągnięć i co z tym mogę zrobić. Tak powstał ten artykuł – zapraszam do lektury.
Czy i ty, ucząc się języka angielskiego, rzadko kiedy dostrzegasz drobne sukcesy? Czy masz skłonność do wyolbrzymiania porażek? Przecież poza poczuciem winy (że trwonisz pieniądze na coś, co nie przynosi efektów) i beznadziei nic konstruktywnego z tego nie wynika. Czyż nie lepiej każdą myśl negatywną zamienić na pozytywną? Na przykład zamiast myśleć: „nigdy nie nauczę się języka angielskiego” pomyśl: „super, uczę się angielskiego i powoli umiem coraz więcej”. Myśl pierwsza podetnie ci skrzydła, druga doda wiatru w żagle.
- Talent do języka obcego
Czy serio wierzysz, że absolutnie nie masz talentu do nauki języka? Jeśli tak rzeczywiście myślisz, to być może cię zaskoczę, mówiąc, że bardziej się mylić nie możesz, ponieważ już jeden język znasz – język ojczysty. Pomyśl przez chwilę o tym, w jaki sposób nauczyłaś się języka polskiego: rodzice niemal cały czas do ciebie mówili, pokazywali przedmioty, a ty wymawiałaś każde słowo nieskończoną liczbę razy (tak, powtórki są ważne!), aż opanowałaś wymowę do perfekcji. Na początku umiałaś wymówić tylko proste słowa, z czasem były to już zdania złożone. Tak samo jest z językiem angielskim. Zastosuj metodę wielokrotnego słuchania, wymawiania i powtarzania fraz i słówek, a zdziwią cię efekty.
- Naucz się dostrzegać nawet niewielkie postępy
Językiem polskim od dziecka posługujesz się na co dzień w sposób naturalny i spontaniczny – po prostu mówisz, nie zastanawiając się nad wyborem właściwej konstrukcji gramatycznej. W przypadku angielskiego przypuszczalnie twoim jedynym kontaktem z językiem jest lekcja. Porównajmy obie te sytuacje – język polski na co dzień i angielski na lekcji – na przykładzie kursu indywidualnego. Uczeń, który przeciętnie odbywa jedną lekcję angielskiego w tygodniu, po uwzględnieniu świąt, urlopów i chorób w skali roku odbędzie około 40 lekcji. Są to mniej więcej 4 dni całkowitego zanurzenia w języku angielskim. Przy czym lekcje w szkole są „sztuczne”, w tym znaczeniu, że język podręcznikowy odbiega od języka potocznego, którym posługują się Anglicy. Nie bez znaczenia jest też fakt, że niemal każdy kurs angielskiego koncentruje się na jednoczesnym rozwijaniu umiejętności mówienia, słuchania, pisania i czytania w oparciu o naukę niezbędnych konstrukcji gramatycznych, co zwykle sprawia uczniom pewne trudności. Jedna godzina angielskiego w tygodniu to naprawdę niewiele jak na naukę języka obcego z całym jego bogactwem i kolorytem. Jeśli jednak jesteś systematyczna, wytrwała i pracowita, to masz dużą szansę na stopniowy rozwój językowy. Dostrzeż i doceń nawet małe postępy. Ot, choćby większy zasób słownictwa, lepszą znajomość gramatyki (tak, Ewo, to też o Tobie!) – to już jest dużo, z tego warto się cieszyć.
- Nierealne oczekiwania
Niemal każdy kursant zaczyna rozmowę ze mną tak: „Niech mi pani powie, jak długo muszę się uczyć, aby nauczyć się języka angielskiego?”. Nie odpowiadam na takie pytania. Jeśli nie znam człowieka to nie wiem, czy będzie systematycznym uczniem, czy będzie odrabiać prace domowe, powtarzać materiał itp. Czy wiesz, że potrzeba jedynie 2 tygodni, aby całkowicie zapomnieć przerobiony na lekcji materiał? Jeśli lekcja nie jest utrwalona (prace domowe, powtórki), to przyswojony materiał wyparuje z twojej głowy jak kamfora.
Jednym z głównych powodów stałego deprecjonowania własnych postępów w nauce są NIEREALNE oczekiwania wobec nich. Jeden kursant zamierzał w trzy miesiące nauczyć się angielskiego, przy czym nie chciał przerabiać gramatyki ani mieć zadawanych prac domowych; drugi uczeń nigdy nie przyniósł na zajęcia zeszytu (nie robił notatek); trzeci pilnie chciał się nauczyć angielskiego, przy czym na przestrzeni dwóch miesięcy odbył jedną lekcję, a następnie przestał pojawiać się na zajęciach; czwarty w rok chciał pokonać trzy poziomy, ucząc się angielskiego godzinę w tygodniu. Prowadziliśmy kurs dla grupy, w której każdy był na innym poziomie; dla firmy, w której skład grupy permanentnie rotował, w jeszcze innej firmie nauczyciel nigdy nie wiedział, kto pojawi się na lekcji, ponieważ za kursanta x pojawiał się y. Z przymrużeniem oka powiem, że te osoby najwyraźniej mylą szkołę z cyrkiem 😉.
Na nierealne oczekiwania wpływają w pewnym stopniu reklamy typu „angielski w 2 miesiące”, które są oparte na kłamstwie, ale fakt, że pojawia się ich całkiem sporo, świadczy o tym, że jest popyt na takie usługi.
Osobiście jestem zwolenniczką spokojnej, miarowej, systematycznej i długofalowej nauki, z jasno określonym celem osadzonym w konkretnych ramach czasowych. Pamiętaj też, że im więcej będziesz miała styczności z językiem angielskim na co dzień, tym lepsze zobaczysz efekty nauki. Przeznacz choćby 10 minut dziennie na podcast, film czy lekturę po angielsku. Internet aż kipi od różnorodnych materiałów językowych.
Podzielę się tu z tobą subiektywną obserwacją: w ciągu dwudziestu lat pracy u większości kursantek zauważyłam wspólne cechy, takie jak: systematyczność, skrupulatność, robienie notatek, powtarzanie materiału, odrabianie prac domowych itp. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że każdą kursantkę cechowały powyższe zalety, niemniej jednak taka była większość spotkanych przeze mnie pań. Wszystkie te cechy są bardzo cenne, co więcej – w znaczny sposób wpływają na skuteczną naukę języka angielskiego, dlatego też warto je dostrzec, docenić i pielęgnować.
- Pionowy a poziomy przyrost wiedzy
Jeśli uczęszczasz na kurs indywidualny w stacjonarnej szkole językowej, to na 99% kurs jest tak zaprogramowany przez metodyka, abyś po danym okresie nauki przeszła z jednego poziomu (np. A1) na kolejny (A2). Ja to nazywam pionowym przyrostem wiedzy – z góry określone są materiał do przerobienia i tempo przyswajania wiedzy, bez względu na to, czy ci się podoba, czy nie.
Jednak bardzo dużo kursów indywidualnych bądź grupowych w firmach jest tworzonych w odpowiedzi na indywidualne potrzeby językowe ucznia lub grupy uczniów. Taki kurs może na przykład koncentrować się tylko na konwersacji z native speakerem albo na nabyciu umiejętności porozumiewania się w danym obszarze językowym, takim jak korespondencja biznesowa, rozmowy telefoniczne, prezentacje itp. W tym przypadku mamy do czynienia z poziomym przyrostem wiedzy, gdzie głównym celem jest nabycie swobody w mówieniu oraz poszerzenie zasobu słownictwa.
Odnoszę wrażenie, że mało kto uświadamia sobie subtelną różnicę – mam na myśli przyrost wiedzy – między kursem klasycznym a kursem szytym na miarę. Być może uczęszczasz na kurs dostosowany do twoich potrzeb oraz tempa przyswajania wiedzy i jednocześnie oczekujesz przyrostu wiedzy takiego samego jak na kursie klasycznym. Niestety, nie jest to możliwe, ponieważ cele tych kursów są inne. Nie oznacza to, że nie czynisz żadnych postępów, tyleko że ten postęp jest odrobinę mniej spektakularny.
- Nauka angielskiego to maraton a nie sprint
Nauka języka angielskiego to przede wszystkim praca własna i przygoda na długie lata. Tak, tak – na lata, ponieważ każda przerwa w nauce i brak jakiejkolwiek styczności z językiem oznacza ZAPOMINANIE. Nie zniechęcaj się tym, że w rok nie mówisz po angielsku niczym rodowity Anglik. Wytrwale i systematycznie dąż do celu i nie ustawaj w boju. Dostrzegaj nawet najmniejsze postępy i ciesz się z nich.
Mam nadzieję, że udało mi się Ciebie choć trochę zainspirować 😊.
Chcesz mówić po angielsku jeszcze lepiej? Zapisz się na newsletter, w którym wysyłam dodatkowe autorskie materiały edukacyjne, oraz skorzystaj z oferty bezpłatnych ebooków, które pomogą Ci w nauce angielskiego.
Na koniec pozwól, że się przedstawię: nazywam się Ewa Karpińska.
Od 2006 roku prowadzę szkołę języka angielskiego HappyHours. Oferujemy indywidualne kursy angielskiego szyte na miarę potrzeb oraz kursy dla firm. Obejrzyj film, w którym opowiadam o mojej szkole, kursach i nauczycielach.
Jeśli masz ochotę rozwinąć swój angielski z jednym z moich lektorów, to zapraszam do kontaktu.
Z przyjemnością porozmawiam o Twoich potrzebach!