W dzisiejszym wpisie opowiem o początkach HappyHours i o tym, jak funkcjonujemy. Mam nadzieję, że będzie to ciekawa i być może inspirująca lektura nie tylko dla tych, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o szkole, ale i dla tych, którzy myślą o własnym biznesie.
Od 2006 r. funkcjonujemy na bądź co bądź trudnym rynku szkoleniowym, na którym placówki językowe pojawiają się jak grzyby po deszczu. Wypracowanie unikalnej formuły szkoły językowej było zatem – jak się można domyślić – nie lada wyczynem. Czy fantazja ma jednak jakieś granice? Powtórzę za Waltem Disneyem: „If you can dream it, you can do it”.
Udało mi się stworzyć szkołę języka angielskiego online, w której największym kapitałem są nauczyciele z pasją do nauczania i – mam świadomość, że brzmi to dosyć nieprawdopodobnie – jest to szkoła, którą da się zarządzać z każdego miejsca na ziemi, co jest dla mnie atrakcyjne ze względu na upodobanie do podróżowania.
Od czasu pandemii niemal wszystkie nasze kursy są prowadzone zdalnie. W zasadzie w ogóle nie mam zapytań o kursy stacjonarne. Zarówno moi lektorzy, jak i kursanci zasmakowali w tej wygodnej formule zajęć.
I ja również ją bardzo cenię, bo umożliwia mi – poza podróżowaniem – nauczanie kursantów z różnych części Polski i świata.
- Od fascynacji do biznesu
Moja przygoda z językiem angielskim zaczęła się dosyć banalnie. W wieku 11 lat, w latach 80-tych, durzyłam się w wokaliście zespołu New Kids on the Block. Zaczęłam uczyć się jego piosenek na pamięć, pisałam nawet do niego listy, głęboko wierząc, że kiedyś zostanę jego żoną (!). Fascynacja idolem wielu ówczesnych nastolatek szybko przeszła, jednak angielski mnie zaciekawił i nadal uczyłam się go z wielką przyjemnością. Nieco później, chcąc dzielić każdą myśl z poznanym Anglikiem, opanowałam język do perfekcji.
Będąc na studiach, zaczęłam udzielać korepetycji z języka angielskiego. Wkrótce nie byłam w stanie uczyć wszystkich osób, które się do mnie zgłaszały, ponieważ chętnych było zbyt dużo. Wiele razy słyszałam od kursantów, że przychodzą do mnie na angielski między innymi dla atmosfery, jaką tworzę podczas lekcji. Kiedyś się nad tym kompletnie nie zastanawiałam – po prostu byłam sobą. Teraz myślę, że byłam nauczycielem z powołania, uwielbiałam kontakt z kursantami a nauczanie sprawiało mi ogromną przyjemność i satysfakcję, zwłaszcza wtedy, kiedy widziałam efekty swojej pracy.
Po studiach szukałam pomysłu na siebie. Gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że za dwa lata zarejestruję własną firmę, najprawdopodobniej kazałabym mu postukać się w czoło. Jednak pomysł na szkołę przyszedł do mnie niejako sam, spontanicznie. A gdy już się pojawił w głowie, to zaczął puchnąć i w końcu nabrzmiał do tego stopnia, że trzeba było zacząć działać. Miałam wizję tego, co chcę robić. Przede wszystkim chciałam stworzyć szkołę inną niż wszystkie, z dużym ładunkiem pasji, motywującą i inspirującą do nauki. Kluczem do tego byli wybitni nauczyciele z pasją do zawodu. Stopniowo (i, nie ukrywam, z pewnym mozołem) zaczęłam budować silny zespół profesjonalistów.
Z ogromnym sentymentem wspominam początki HappyHours. Kilku zapaleńców, mnóstwo pomysłów, dobrych chęci i życzliwości. Zewsząd płynęła pomoc. Ludzie robili coś razem nie dla pieniędzy, a dla frajdy wspólnego działania. Za darmo powstała nasza pierwsza strona internetowa, za darmo uzyskaliśmy domenę, pierwsze logo, wizytówki etc. Niektóre prace wykonywane były również w zamian za lekcje języka angielskiego. W tych naszych początkach byliśmy permanentnie naelektryzowani pozytywną energią. Nigdy potem nie miałam już do czynienia z tak wielkim ładunkiem optymizmu oraz życzliwości.
Angielski – w moim przypadku – to przygoda życia. Niekonwencjonalna szkoła językowa jest dziełem, które buduję krok po kroku. Jest to też okazja do poznania wielu wspaniałych ludzi (w tym lektorów i kursantów) oraz miejsc, które inspirują do pracy. Prawie nieustannie przesuwam horyzont, poszerzając w ten sposób swoje możliwości, w czym niezmiernie pomaga mi zamiłowanie do wychodzenia poza schemat czy sztampowe działanie.
- Usługi językowe dla biznesu
Przez pierwsze lata działalności podejmowałam się różnorodnych działań – prawdą jest, że początkujący przedsiębiorca niemal z desperacją tonącego chwyta się każdego projektu po to, aby wyrobić sobie renomę i bazę klientów. Ja również tę drogę przeszłam. Na początku kierowałam naszą ofertę głównie do przedszkoli (angielski przez teatr), a następnie do ludzi, którzy chcieliby pogłębić znajomość angielskiego na warsztatach tematycznych. Przez rok próbowałam prowadzić kursy stacjonarne, potem szkolenia integracyjne dla firm. Próbowałam też stworzyć Metodę Motywacyjną i słownik na komórki (kiedyś to była nowość). Były to, jak się okazało, projekty przejściowe, jednak praca nad nimi nie okazała się czasem straconym. Sprawdzałam się w rozmaitych obszarach biznesowych, w konsekwencji zawężając usługi do tych, w których czułam się najlepiej.
Była to ciekawa droga, okres doświadczania i poznawania, czas na transformację i rozwój. Pisząc „rozwój” nie mam na myśli jedynie działalności biznesowej, ale również rozwój wewnętrzny pod kątem zdobywania pewnej dojrzałości zawodowej. W efekcie przestaliśmy świadczyć usługi językowe dla dzieci, nie podejmujemy się licznych pobocznych działań i każdego majaczącego na horyzoncie projektu. Koncentrujemy się wyłącznie na oferowaniu usług językowych premium klientom indywidualnym i firmom.
Moim celem jest, aby usłyszeć: „Pani Ewo, to najlepszy lektor jakiego miałem”.
I często to słyszę.
A to dlatego, że mam nosa do zatrudniania wybitnych lektorów, których cechuje optymizm, zaangażowanie, otwartość na ucznia, profesjonalizm i poczucie humoru. Dzięki temu uczeń z przyjemnością uczęszcza na lekcje i ma z nich frajdę (nazwa mojej szkoły, HappyHours, zobowiązuje).
- Praca jest przyjemnością
Uwielbiam kontakt z drugim człowiekiem. Budowanie relacji długoterminowych z ludźmi i satysfakcja moich klientów dodaje mi wiatru w skrzydła. To niezbędne paliwo, którego potrzebuję, by pracować na pełnych obrotach i rezonować pozytywnymi wibracjami (serdecznością, życzliwością, optymizmem, wyrozumiałością, otwartością) z uśmiechem na twarzy. Uważne wsłuchanie się w potrzeby kursanta, określenie kierunku kursu oraz świadomość, że mogę zaproponować fantastycznego nauczyciela, przy pomocy którego nauka będzie niezapomnianą podróżą w głąb języka – ma dla mnie kluczowe znaczenie i jest źródłem ogromnej satysfakcji.
- Motywowanie i angażowanie w naukę
W HappyHours nie tylko nauczamy, ale również motywujemy i angażujemy w naukę, pokazując, że może być ona przyjemnością. Jestem aktywna na LinkedIn i na FB – w codziennych postach opowiadam o nauce, motywuję i inspiruję. Jestem autorką tego bloga oraz wielu materiałów edukacyjnych, w tym 4 ebooków.
Mam nadzieję, że udało mi się Ciebie choć trochę zainspirować 😊.
Chcesz lepiej mówić po angielsku? Zapisz się na newsletter, w którym wysyłam dodatkowe autorskie materiały edukacyjne, oraz skorzystaj z oferty bezpłatnych ebooków, które pomogą Ci w nauce angielskiego.
Na koniec pozwól, że się przedstawię: nazywam się Ewa Karpińska.
Od 2006 roku prowadzę szkołę języka angielskiego HappyHours. Oferujemy indywidualne kursy angielskiego szyte na miarę potrzeb oraz kursy dla firm. Obejrzyj film, w którym opowiadam o mojej szkole, kursach i nauczycielach.
Jeśli masz ochotę rozwinąć swój angielski z jednym z moich lektorów, to zapraszam do kontaktu.
Z przyjemnością porozmawiam o Twoich potrzebach!